Wiecznie młodzi.

 

Do klimatycznej Bydgoszczy do Kasi i Diogo przyjechaliśmy dzień wcześniej, jak zwykle kiedy na wesele mamy większy kawałek drogi, a że przygotowania do jutra poszły nam całkiem sprawnie to resztę wolnego wieczoru postanowiliśmy poświęcić na zwiedzenie starego miasta, poczucia trochę klimatu tego miejsca i oczywiście zjedzenia dobrego makaronu i pizzy.

Rano po zjedzeniu wspólnego śniadania z filmowcem Pawłem Dąbrowskim pojechaliśmy na przygotowania do Diogo. Oczywiście zaalarmowaliśmy psi monitoring na dzielnicy, wiedzieli już wszyscy, że coś się dzisiaj dzieje!

Czy Diogo był zestresowany? Ciężko powiedzieć, bo przygotowania przebiegły całkiem spokojnie i nie było tego po nim, aż tak widać, chociaż pewnie gdzieś w głębi były nerwy, na stówę! Na pewno całą sytuację mocno przeżywał ich piecho Pablo, wszędzie go było pełno <3 Piszczał zabawkami i chrumkał cały czas, przemiłe stworzonko. Wiecie, że do kuchni wchodził przodem, a wychodził tyłem!? Czemu? Nie mam zielonego pojęcia, ale wyglądało to prześmiesznie! Znów rozpisałem się nie na temat…

Ubrani? Lecimy do rodzinnego domu Kasi.

Na klatce i na drzwiach u Kasi w domu wisiały już wstążki w barwach Polski i Portugalii. Powielili ten schemat również na ślubie i weselu w zdobieniach ławek i krzeseł. Detal, a cieszy.

Drzwi otworzyła nam mama Kasi i od razu zaprosiła do studia makijażu w kuchni. W kuchni jak to w kuchni, impreza na całego, więc poszliśmy nieco pozwiedzać, żeby się tam nie pałętać między nogami. Stare telefony, radia, cudna porcelana, dużo mocno fotogenicznych antyków z duszą, uwielbiamy takie przestrzenie! Lodówka pełna magnesów pokazała nam miejsca do których podróżowali Kasia i Diogo. I jest też mój rodziny Kołobrzeg! Z resztą chwile po weselu dostaliśmy od nich relację z Bali, zakręceni ludzie!

Po przygotowaniach, Kasia z Diogo zobaczyli się wystrojeni po raz pierwszy tego dnia tutaj w salonie. To fajny moment. Przeróżne emocje praktycznie u wszystkich w pokoju.

Jedziemy na salę! Bo to plenerowy ślub będzie!

Kwiaty usypane, rodzina i przyjaciele trochę siedzą, trochę stoją, nie ważne! Ważne, że wszyscy są!

Dzieje się! Zespół przygrywał“Jednego serca” Czesława Niemena w tle. Utwór niezwykle ważny dla rodziców Kasi, teraz będzie przypominał Kasi i Diogo o jednym z najważniejszych dni w ich życiu. Fajnie się składa.

Zaczynamy!

… jest i Katarzyna.

…że Kasia z Diogo nie stanęli po dobrych stronach przy ołtarzu, że napis się przewrócił, że goście nie usiedli na swoich miejscach, tylko się poprzeplatali, że trochę zawiało? Najważniejsze było połączenia na zawsze Kasi i Diogo, najważniejsza była obecność rodziny, zakładam, że jakby i śnieżyca nagle przyszła, to w niczym by im to nie przeszkodziło, i o to chodzi! Miłość i najważniejsi dookoła - tego tam nie zabrakło i wypełniało cały dzień po brzegi!

Ciacha i dekoracje. Wiecie, że wszystkie makramy i inne makramowe rzeczy nasza zdolna Katarzyna zrobiła sama! Zawieszki, podziękowania dla gości, makrama na ołtarzu, tygodnie plecenia, tona zaangażowania. Ciasta natomiast, które można pożreć, patrząc już na same zdjęcia możecie dorwać tutaj. Nie ma za co!

Najedzeni? Odpoczęli nieco? Patrzcie jak pięknie zachodzi słońce! Zabieramy Was na małe odetchnięcie i złapanie dodatkowej energii na resztę wieczoru. Mini sesja ślubna!

Wróciliśmy i od razu wskoczyliśmy na parkiet. Znaczy nasi młodzi do tańców, my natomiast z aparatami. Odpoczęli to i energia jest!

I to, co lubimy najbardziej, czyli prawdziwe niespodzianki od rodziny przygotowywane z całego serca. Brat Kasi przygotował dla nich najpiękniejszy prezent w postaci utworu który zaśpiewał i zagrał - klawo! Rodzina Kasi i Diogo przygotowała też wspólne śpiewanie “Hallelujah”, ahh… to było mocne!