Chwila, moment.

 

Jesteśmy sobie w Norwegii z Julią i Jakubem. Skandynawia jest dla nich ogromnie ważna, a my po raz kolejny się w niej zakochaliśmy, więc i dla nas również. Super było się wybrać w miejsca, które są w ich klimacie, które czuli. Mocno mi tam pasują.
Jakbyście się tam przenieśli Julio i Jakubie to moglibyśmy Was odwiedzać w Waszej chacie nad klifem, pić gorącą herbatę i grzane wino do rana, zadymiać wszystkie pokoje udając, że umiemy rozpalić kominek. Tak! Zdecydowanie trzymamy za Was kciuki!

Plan na dzisiaj? Trochę spontaniczny, bo mocno poranny przy ciepłej herbacie i ulepionych chwilę temu kanapkach. Spontaniczny, bo na szybko na telefonie i przed wyjściem, i trochę w samochodzie też, ale plan! Chcieliśmy się wybrać na przecudne rdzawe pola mchów i traw otoczonych górami, skałami, lasami. O tej jesiennej porze trawy tam wyglądają kosmicznie kolorowo, a patyna na drewnie nadaje hipnotyzującą fakturę elewacjom starych małych hygge. Uwielbiam te kolory. Więc tak! Właśnie w takie miejsca planowaliśmy się wybrać. Spontanicznie wybór padł na okolice Dalen, bo blisko nas, a szczerze mówiąc to tam jest wszędzie przerażająco pięknie, więc nie ma co świrować z kilometrami.

Przez to miejsce przejeżdżaliśmy kilka razy i nie zwróciło naszej uwagi, nie wiem… może było za ciemno, albo za jasno, może zbytnio ukryło się za skałami i trawami, może po prostu nie był to czas tego miejsca. Dopiero podczas powrotu zauważyliśmy ten mały domek schowany pod zielonym dachem, który wcale zielony nie był ( bo wiecie… “zielony dach” to taki rodzaj dachu jest… nieważne, ten żart był za suchy, nie przejdzie ). No więc zauważyliśmy ten mały schowany domek, który spokojnie sobie stał i odpoczywał od ludzi mając przed sobą na wyłączność widok na panoramę za milion dolców. Jak tu nie kochać Skandynawii?!

Zatrzymalismy się na chwilę, na moment. Odpocząć, odetchnąć. Przypomnieć sobie trochę o co w tym wszystkim chodzi.

Super, że mieliśmy możliwość zatrzymać ten czas, zapisać na zdjęciach. Pamiętam te skrajne emocje, które nam towarzyszyły po tym jak wysiedliśmy z samochodu. Co to? Bagna czy bezpieczny grunt? Mogę tu stanąć? Czy te skały wyrastają z dachu domku? Jak to możliwe, żeby budynek tak się wpisał w otoczenie? W ogóle co to za widok jest!? Boże i pomost jest, i miejsce na ognisko, i nikogo dookoła nie ma! Gdzie my w ogóle jesteśmy… tak jak pisałem: przerażająco pięknie. Super, że trafiliśmy na takie miejsca i super, że doświadczyliśmy je z Julią i Jakubem. W ogóle było super!