Do A.

 

“Najszczęśliwszy dzień w moim życiu. W ten dzień byliśmy otoczeni przez ludzi, których kochamy i którzy kochają nas. Od rana do rana. Od początku czułem się dobrze. Od rana, kiedy wstałem, szykowałem się, byłem z rodzicami i bratem, wiedziałem, że jestem tak po prostu szczęśliwy. Denerwowałem się, ale to był inny rodzaj zdenerwowania. Trząsłem się, chociaż wiedziałem, że nic mi nie groziło. O godzinie 13 mój brat przekazał mi list od Ani. Usiadłem w ogrodzie. Słońce świeciło, a ja siedziałem z szerokim uśmiechem i poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. Nigdy w życiu nie czułem się taki żywy i pełen energii. 

[…] Stałem w lesie z zamkniętymi oczyma czekając na Anię. Nie czułem zapachu, ani nie słyszałem dźwięków. Zapytałem po cichu Marcina, który stał przy mnie, jak wyglądała. Nie pamiętam nawet, co powiedział… Kiedy otworzyłem oczy, nie płakałem. Nic nie byłem w stanie powiedzieć, po prostu patrzyłem na nią i zaraz szybko uściskałem. Nigdy nie przytulaliśmy się tak, jak wtedy. 

Pamiętam wszystkie uśmiechy, kiedy szliśmy przez kościół. Tyle serdeczności i radości. Miałem swoje kryzysy, prawie pękłem przy błogosławieństwie i przysiędze. Przy błogosławieństwie ze względu na szczególne relacje z tatą, natomiast przy przysiędze ze względu na szczególny widok jaki widziałem. Najpiękniejsza istota na świecie słuchała i uśmiechała się do mnie, kiedy mówiłem, że biorę ją za żonę. Bóg złączył, a człowiek tego nie rozdzieli. Byłem sobą i byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem!

Samo wesele było cudowne. Mnóstwo śmiechu, zabawy i radości. Nasi kochani goście nawet na chwilę nie dali nam zapomnieć o tym, że to nasz dzień, i że są tu z nami, dla nas. Kiedy przeglądam zdjęcia towarzyszą mi podobne emocje. Wracam wtedy do dnia, w którym  nic więcej się nie liczyło.  Tylko my!“

- Tomek

***

“Wracając do tamtych chwil, staram się odtworzyć wszelkie subtelności, ciepłych promieni tamtego popołudnia. Te ciepłe promienie, oprócz swego uchwytnego znaczenia, mają niematerialne odzwierciedlenie w tym co spotkało nas tego dnia. Tymi promieniami byli ludzie! Tym promieniem jest moja mama, która postarała się, żebym zbytnio „nie odfrunęła” od rzeczywistości i tak jak w każdą sobotę, za dziecięcych lat miałam za zadanie odkurzyć w domu ( tak, panna młoda biegała z odkurzaczem, nastuniema – szkoda, że tego nie widzieliście! ).

Ten dzień oprócz niepodważalnych faktów, które zawarte były w naszym zaproszeniu ślubnym, emanował niewymierzalną siłą jaką jest miłość. To było nasze namacalne święto miłości! Miłości dwojga ludzi, ale także miłości jaką obdarzyli nas nasi najbliżsi - nasza rodzina, przyjaciele i znajomi. To Ci ludzie stworzyli nas! Czułam, że jesteśmy otuleni modlitwą, miłością, życzliwością i szeroko pojętym dobrem. 

Był to dla mnie dzień niewymuszonej radości pomieszanej z pragnieniem chłonięcia absolutnie każdej sekundy tego co się działo. Niebywałe jest dla mnie to, że pomimo tylu wspólnych lat znajomości z Tomkiem, czułam jakiś wewnętrzny obłęd spowodowany tym, że mój umysł był pełen myśli o nim. Nie było lęku tylko ekscytująca potrzeba zobaczenia go. Nie bez powodu chcieliśmy zobaczyć się pierwszy raz tego dnia tylko we dwójkę ( no prawie ;) ). To było nieziemsko intymne wydarzenie dla mnie. Każda dalsza chwila tego dnia była jeszcze większym emocjonalnym bodźcem. Przysięga. Swoista Tajemnica. Sakrament. To nie były zwykłe słowa. Ja w jego oczach widziałam odbicie emocji, które czułam w sobie. Podobno miłość to pewnego rodzaju stan upojenia się swoimi własnymi odbiciami. Patrzyłam na mojego przyjaciela, narzeczonego, który stał się moim mężem. To było zdecydowanie więcej niż spełnienie marzeń!

Po prostu rozpłynęłam się w tym co łączyło i łączy nas od wielu lat.

Mimo że minęło już trochę czasu od dnia naszego ślubu, to oprócz wspomnień, które noszę w sobie, mamy zdjęcia. Zdjęcia, które mają w sobie treść niewerbalną, która potrafi wywoływać to co czułam wtedy. nastuniema? Byli. Czuli, słuchali, obserwowali. Wpadli do naszego małego świata intymności.“

- Ania